Recenzujemy

Mono Cafe – czy tu warto zgrzeszyć?

Monoporcje niepostrzeżenie wdarły się do świata cukierniczego i narobiły sporo zamieszania. Jako że to prawdziwa sztuka, to od tych małych cudeniek wymaga się nie tylko pięknego wyglądu, ale i smaku. Czy Mono Cafe sprostała oczekiwaniom?

Pamiętam jak dziś pierwsze spotkanie z Nanan i zachwyt formą monoporcji. Gdy jakiś czas później Nanan zacumował w stacjonarnym lokalu, rozpoczęło się nasze tournée po Polsce w poszukiwaniu innych deserów tego typu. Tak też powstał tekst o najpiękniejszych ciastkach w Polsce, a wraz z każdym kolejnym kęsem rosła też nasza świadomość tego, jak idealne ciastka powinny wyglądać i smakować. Wobec kolejnych miejsc oferujących monoporcje oczekiwania są więc odpowiednio wysokie.

Mono Cafe to przytulna kawiarnia mieszcząca się na Krzykach, na ulicy Skarbowców. Wewnątrz jest słonecznie i radośnie, choć nieco zaskoczyło mnie, że lokal przyciąga rodziny z dziećmi i dzieciom poświęcono też osobny kącik. Dzieci i monoporcje to nie pierwsze skojarzenie. W ladzie prężą się desery, chłodzące lemoniady na bazie herbaty, a tuż obok znajduje się witryna z lodami rzemieślniczymi Balduno Manufaktura.  Choć lody te darzymy dużym uznaniem, to tego dnia konsumowane miały być ciastka.

Zamawiamy dwie monoporcje, jeden deser, lemoniadę herbacianą oraz mrożoną kawę. Zasiadamy przy wolnym stoliku i czekamy na podanie zamówienia. W lokalu jest dość głośno za sprawą dzieci i pewnie by mi to nie przeszkadzało, gdybym nastawiała się na taki klimat. Sugerując się monoporcjami i przekazem na Facebooku spodziewałam się raczej eleganckiej, cichej knajpki, w której można popijać kawę i zajadać ciastka. Okazało się, że jest inaczej.

Najbardziej z całego zestawu smakowała mi lemoniada, a może napój chłodzący na bazie zielonej herbaty. Dobrze schłodzona herbata z dodatkiem malin to niezwykle orzeźwiający napój zwłaszcza na upały, a brak cukru sprawia, że dobrze zgrywa się z deserami.

Ciastka wylądowały na naszym stole chwilę później. Z pozoru to dopracowane monoporcje, ale po wgryzieniu się w kawałek już wiem – to nie to. Po pierwsze wierzchnia warstwa jest zbyt gruba i daje wrażenie, przepraszam za określenie, żelatynowego gluta. Po drugie, to co w monoporcjach najpiękniejsze to różnorodność struktur i smaków. Tutaj tego zabrakło, składniki są mało wyraziste, przeważa płaska slodycz, a kruche ciastko na spodzie zmiękło. To wszystko sprawia, że dostałam co prawda względnie smaczny deser, ale totalnie nie to, czego się spodziewałam.

Na osłodę powiem, że Mono Cafe świetnie wpisuje się w kategorię „urokliwa osiedlowa kawiarenka”. Znajdzie się tu coś słodkiego, stolik, by przysiąść, wypić kawę, zjeść ciastko lub zamówić lody. Ale jeśli poszukujecie kolejnego miejsca serwującego mono-cudeńka, to niestety nie tutaj.

Mono Cafe
ul. Skarbowców 64

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również